z synoskiej sagi - złe znaki widzę wszędzie, jedno wiem, dobrze nie będzie - wieczna mordęga daremnych prób ciągłego zrozumienia zwanego skupiania się i rozpadania elementów sensu kosmicznego pierwiastka w estetyce rwanego i szarpanego teatru młodego widza! ciężary doniosłości wzruszenia, jak i ogólny poziom wrażeniowej istotności tego dzieła - zwłaszcza na tle innych produkcji, już nawet nie w historii kina, ale swojej własnej rozszalałej i rozryczanej, odjechanej i odklejonej od wszystkiego innego co było swojskie i polskie - mniej więcej takie same jak trzydzieści lat temu podczas "pierdzącej w dziurkę" projekcji skolimowskiego, no ale nie mam serca, ażeby obrażać się i tego jednak - ostatniego, testamentowego, tak dla jednego, jak i dla drugiego - nie doceniać!