Żuławskiemu na stare lata zachciało się znów podokazywać z jakąś piękną, młodą aktorką i upatrzył sobie Victorię Guerrę. Nie jest jeszcze zbyt popularna, pewnie na to pójdzie, pomyślał. W końcu grać u Żuławskiego to nie byle co. Weźmiemy na warsztat jakąś skomplikowaną nowelę, na przykład „Kosmos” Gombrowicza, więc jak filmu ludzie nie zrozumieją, to będzie to miało też uzasadnienie w literackim pierwowzorze. Akcję przeniesiemy do Francji i osadzimy ją w czasach współczesnych, żeby było łatwiej i taniej. I tak oto został popełniony ten obraz.
Chciałbym, żeby okazało się to nieprawdą, ale patrząc na ostatnie „dzieło” tego reżysera, odnoszę wrażenie, że tylko to kierowało nim w próbie zaadaptowania utworu Gombrowicza.