Markiz de Sade budzi kontrowersje od chwili, w której chwycił za pióro, słusznie nazwane w tytule zatrutym. Skaziło ono bowiem nie tylko twórcę dzieła, ale i jego odbiorcę jak i wszystkich którzy mieli kontakt z Sadem....
Stary, zdziwaczały i na pół szalony Markiz (Rush) zamknięty w najprawdziwszym "domie wariatów" w Chalton, znajduje się pod opieką ojca Coulmier (Phoenix). Ksiądz ten to wspaniały Sługa Boży, któremu jednak nie udaje się oprzeć ziemskim pokusom pod postacią prześlicznej praczki Magdalenki (Winslet).
Ów dom odosobnienia w Charlton i jego niezwykli mieszkańcy tworzą atmosferę niezwykłą - przesączoną nie tylko ich szaleństwem, ale także złem, które katalizuje -nie bez przyjemności - de Sade.
Jak widzimy jest starym, zgorzkniałym, nieco obłakanym libertynem, który utrzymuje iż przy zdrowych zmysłach może pozostać jedynie dzięki tworzeniu coraz to nowych i wulgarnych dzieł. Na pisanie ma zezwolenie ojca Coulmiera, publikuje swoje skandalizujące opowiadania w tajemnicy...
Wszystko, czyli życie trójki głównych bohaterów ulega zmianie po przybyciu doktora Royer-Collarda (Caine), który okazuje się prawdziwym wcieleniem zła...
Tyle jeśli chodzi o intrygę. "Zatrute pióro" to film z pewnością nieprzeciętny, ale trudno powiedzieć czy in plus czy in minus. Chwilami niepotrzebnie epatuje przemocą i erotyzmem, który ociera się o pornografię.
Teatralna chwilami gra aktorów (Rush)i scenografia - zimnego, ciemnego zamczyska- moga wywoływać uczucie zagrożenia, niepokoju. Sprawiają iż z pewnością nie jest to obraz, obok którego można przejść obojętnie i ocenić jednoznacznie. Dusze ojca, praczki i markiza są rozdarte między tym co dobre i złe, właściwie i nie...
Okazuje się iz nic nie jest nieskazitelnie białe, ani smoliście czarne....