PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=868478}

Wieloryb

The Whale
7,2 54 705
ocen
7,2 10 1 54705
6,2 56
ocen krytyków
Wieloryb
powrót do forum filmu Wieloryb

Nuda.

ocenił(a) film na 5

Autodestrukcyjny melodramatyczny banał.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
EspresskA

Dokładnie tak

ocenił(a) film na 6
EspresskA

Ocena może jest zbyt surowa, ale raczej można się zgodzić, że banał. Starzeje się ten nasz Arnofsky...

EspresskA

Ktoś dobrze określił film jednym zdaniem - "A gdyby główny bohater nie był gruby..."
Ja się zastanawiam, w jakim innym kraju niż USA człowiek próbowałby rozwiązać swoje problemy ogromną ilością żarcia. Ileż mamy straumatyzowanych ofiar holokaustu, które mogłyby zrobić coś takiego ze swoim ciałem? Tylko w USA... do tego dodajmy "body positive" i nie możemy już mówić, że to cholesterol w bardzo złej diecie nas zabija, że budy serwujące fast foody z bardzo niskiej jakości mięsem to zło. To źli ludzie, którzy ZMUSILI NAS, abyśmy się upychali są be... powinni jeszcze pokazać jakiegoś białego "uprzywilejowanego" faceta, który butem upycha to jedzenie do żołądka.

ocenił(a) film na 10
skt84

Ale to nie jest film o otyłości tylko o wpadnięciu w pętlę autodestrukcyjnego zachowania. Dla Charliego jest to jedzenie, dla Ellie jest to niewidzenie sensu w niczym i nienawidzenie siebie i innych. Dla kogoś innego może to być alkoholizm, dla jeszcze innego anoreksja.

W jakim innym kraju możesz mieć takie sytuacje? Ano w wielu, bo w każdym, w którym w ogóle jest dostęp do jedzenia. W Europie też jest wielu otyłych, ale to nie jest film o otyłości jako takiej, tylko właśnie o autodestrukcji pod wpływem przeżytej traumy lub/i popełnienia jakiegoś czynu, który pociągnął za sobą fatalne konsekwencje (jak w przypadku chłopaka misjonarza). Choć zawsze trudne, czasem jest możliwe wyzwolenie z pętli, w innym przypadku nie. Charlie nie walczy z otyłością ani o relację ze swoją córką, a o to by wyzwolić ją z jej pętli autodestrukcji. Film zgrabnie pokazuje to zjawisko zabijania się mimochodem, bo już się nie chce/nie umie/nie daje rady/nie potrafi żyć, choć jednocześnie nie potrafi się do tego przyznać lub nawet samemu się tego nie dostrzega. Ludzie się tak miotają. Mamy też ciekawie poruszone w różnych konfiguracjach bohaterów i problemów kwestie szczerości i nieszczerości, przełamywania wstydu lub z drugiej strony obrzydzenia. ---

--- PONIŻEJ - SPOILER ---


Charlie nie walczy ze swoją otyłością i nikogo o nią nie obwinia. Wiedząc, że ma przed sobą kilka dni życia stara się uratować swoją córkę i to mu się udaje. W ten sposób nadając sens swemu życiu właściwie przezwycięża swoje dążenie do autodestrukcji uwalniając zarówno siebie ze swojej pętli jak i swoją córkę z jej własnej. Jeśli natomiast zwracasz uwagę na samą otyłość, no to po prostu umiera. Z tymże jeśli na cały ten film patrzysz jako na film o facecie z problemem, którym to jest otyłość, no to właściwie nic się w nim nie dzieje, bo film traktuje o czym innym.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

W tym filmie przerażają mnie 3 rzeczy.
1-zniszczenie życia nie tylko swojego, ale też żony i dziecka. Nie każdy nadaje się do posiadania rodziny, a jak się już ją ma, to powinna występować odpowiedzialność za nich.
2-przyjaciółka, która nie pomaga. Rozumiem, że byli blisko i chciała ulżyć w cierpieniu, ale jeśli komuś na kimś naprawdę zależy, to próbuje go ratować. Nie można było kiedyś wcześniej po prostu bez zgody i wiedzy go gdzieś zgłosić? Wezwać służby?
3-autodestrukcja jako coś normalnego, powszechnego po jakiejś traumie. Hmm w Polsce codziennie ginie ok. 1000 osób, są wypadki drogowe (losowe), są różne dramaty setek, tysięcy osób, mające wpływ na całe losy rodzin. I czy każdy, kogo spotyka coś złego, przykrego, ma się tak zachowywać? Ludzkość by wyginęła. Nikt nie wie jak by się zachował w danej sytuacji, dopóki się w niej nie znajdzie - owszem. Więc nie wiem jak ja bym się zachował. Osobiście po utracie ukochanej osoby skupiłbym się na tych bliskich którzy zostali - czyli córka i była żona. A gość skupił się na sobie i pielęgnowaniu tego cierpienia.

W głowie tlą mi się pytania. Dlaczego akurat teraz, w ciągu kilku dni chce uratować córkę? Skoro miał na to lata, a nie zrobił nic.
Skąd wiedział, że ma przed sobą kilka dni? (jasnowidz?) nie kpię, po prostu nikt nie jest w stanie przewidzieć "na oko" kiedy dokładnie umrze.
No i jaka jest szansa, że akurat jak się odezwie do kogoś po latach, to ta córka jest akurat zdrowa, na miejscu (nie na wyjeździe gdzieś), i będzie akurat przychodziła? Są pewne rzeczy naiwne i naciągane.

Film to też m.in. scenariusz, no więc ktoś tak to napisał i taki miał pomysł na przedstawienie. Aczkolwiek mimo tych pytań tlących się, oceniam w miarę wysoko.

ocenił(a) film na 10
MILF_06

ad.1 Mnóstwo ludzi mających dzieci jest złymi rodzicami. Nic się na to nie poradzi. Natomiast według mnie to bardzo dobry temat na film czy w ogóle do zastanowienia się nad nim, bo stanowi obraz tego, co się może dziać w sytuacji gdy człowiek próbuje być kimś innym niż jest czy to dlatego, że sam tego pragnie, czy dlatego, że otoczenie go do tego nakłania. Może to niszczyć nie tylko niego, ale i więcej osób. I nie musi to być akurat kwestia orientacji. Jednak osoby przekonujące gejów, że mogą być hetero rzadko myślą o konsekwencjach i w tym unieszczęśliwianych potem kobietach wybieranych przez nich na żony.

ad.2 Tak naprawdę nie wiemy jak często ta przyjaciółka przyjeżdżała do niego w różnych okresach. W związku z tym nie wiemy na ile była świadoma jego podupadania na zdrowiu. Nie wiemy też jak się zachowywała wcześniej w związku z tym. Nie wiemy ile czasu upłynęło od jej poprzedniej wizyty do tej wizyty, podczas której go osłuchuje i stwierdza, że jest z nim już bardzo, bardzo źle. Równie dobrze mogli kontaktować się telefonicznie i ona mogła być u niego np. parę miesięcy wcześniej. Tutaj widzimy jej zachowanie od momentu kiedy wie, że zostało mu niewiele czasu, a w obliczu tego nie ma przecież sensu żeby np. przechodził na jakąś dietę. To by mogło nawet zaszkodzić, więc przynosi mu jedzenie, które on lubi i odwiedza go najczęściej jak może. Co więcej miałaby robić? Organizmu w takim stanie raczej nie ma jak odratować, więc chyba lepiej żeby ktoś kończył życie we w miarę przychylnym otoczeniu niż upokarzany i bezradny w szpitalu.

Nie bardzo rozumiem jak sobie wyobrażasz ratowanie kogoś wbrew jego woli? Jakie służby wezwać? Nawet jeśli chodzi o pogotowie, to musi być zgoda pacjenta na jakiekolwiek działania no chyba że jest nieprzytomny, a on przecież był przytomny. Do tego jest zawsze jeszcze kwestia opłat za potencjalną pomoc, więc co ona według Ciebie miałaby zrobić i w jaki sposób?

ad.3 Dziwne porównanie z tą Polską, jakby w Polsce ludzie nie ulegali autodestrukcji jak wszędzie. Alkoholizm, narkomania, nadmierne ryzykowanie, przepracowywanie się, a także różnorodne choroby somatyczne lub/i psychiczne - autodestrukcja może różnie wyglądać. W wielu przypadkach na pierwszy rzut oka nie rozpoznasz z jakiego powodu ktoś np. choruje. Sama dana osoba może nie być świadoma. To jest po prostu ludzkie i akurat o tym traktuje ten film. Nie znaczy to, że każda osoba ma zareagować w taki sposób. Po prostu taka a nie inna reakcja jest tematem tego filmu. Dlaczego uważasz, że przedstawienie jakiejś osoby mającej problemy, które są możliwe jest pokazywaniem, że autodestrukcja to coś normalnego? Czy inaczej - jest to ludzkie zachowanie, więc w tym sensie jest normalne, że występuje u ludzi. Dlaczego uważasz, że ukazanie historii takiej osoby jest w jakiś sposób niepoprawne czy sugerujące, że wszyscy powinni/mają(?) się w ten sposób zachowywać? Jeśli jakiś film opowiada historię samobójcy, to przecież nie znaczy, że wszyscy ludzie są samobójcami. Dlaczego uogólniasz historię, zachowania i reakcje danego bohatera na wszystkich ludzi?

Co do interesowania się córką, to w filmie jest przecież powiedziane kilkukrotnie, że Charlie usiłował mieć z nią kontakt i dowiadywać się o nią, jak i dawał przez te lata na nią więcej pieniędzy niż same alimenty. W miarę jak tył coraz bardziej prawdopodobnie też bał się i wstydził z nią spotkania, ale kiedy dowiedział się, że nie zostało mu już wiele czasu spróbował namówić ją do przyjazdu no i udało mu się. Pytasz jaka jest szansa, że akurat mu się udało. Znowuż to nie ma znaczenia, bo film przedstawia ten wariant, w którym ona przyjeżdża. Nie sądzę, żeby Charlie wcześniej planował taki scenariusz. Zrobił to pod wpływem chwili z nadzieją, że może się uda i zobaczy ją ostatni raz, no i udało się. Chciał jej też przekazać pieniądze. Kwestia jej ratowania wynikła jak już Ellie była na miejscu. Wcześniej on przecież nie wiedział jak wygląda jej sytuacja. Była żona zdawkowo mówiła, że po prostu sobie radzi.

Skąd wiedział, że zostało mu kilka dni? Wiedział, że ma niewiele czasu. Przyjaciółka pielęgniarka oszacowała, że ma kilka dni. Mogła trafić, a mógł umrzeć wcześniej lub pożyć jeszcze trochę. Film pokazuje konkretny scenariusz wydarzeń i wybrano akurat, że rzeczywiście pożył kilka dni. Myślę, że pielęgniarka z większym doświadczeniem może na podstawie pacjentów chorych na serce, z którymi się stykała i których osłuchiwała, orientować się jak dany stan serca rokuje. Gdyby chodziło o jakiś dłuższy okres, to byłoby trudniej tak dokładnie trafić, ale jak chodzi o bardzo już ciężki stan, to raczej nie jest tak trudno ocenić. A jeśli chcesz zapytać dlaczego nie wzywano pogotowia i nie wieziono go do szpitala - znowuż mamy połączone czynniki takie jak brak ubezpieczenia, brak woli Charliego, i przede wszystkim to jak bardzo był otyły. Nie zoperujesz osoby w takim stanie, bo nie przeżyje. Hospitalizacja w zasadzie nie miałaby tu sensu.

Jeszcze odnośnie uchwytności córki. To był okres roku szkolnego, więc raczej właśnie najbardziej prawdopodobne było, że będzie uchwytna, a nie na jakimś wyjeździe czy nie wiadomo dlaczego chora. Według mnie on nie miał zamiaru namawiać jej na przychodzenie, ale chociaż raz się z nią spotkać. Nie widzę w tym nic naiwnego czy naciąganego, że udało mu się ją złapać.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Widzisz, dlatego rozróżniam kwestię oceny filmu, od dywagacji na różne kwestie. Dałem 8/10, bo jest to dobry dramat. Jestem wrażliwy i się wzruszyłem, łzy poszły – to znaczy że jak na dramat, film był dobry. Jeśli ktoś się śmieje na komedii, to znaczy że komedia jest dobra itd.
Natomiast te dywagacje są takim wątkiem pobocznym tutaj, tzn. różne refleksje jakie wywołał u mnie film.

ad.1. Moim zdaniem, człowiek na rozum i wolną wolę. Chwała temu, który świadomie podejmuje decyzje w sposób przemyślany, racjonalny. Jeśli ktoś wie, że się nie nadaje, lub nie ma możliwości finansowych, albo zwyczajnie nie chce, ale jest presja otoczenia i to robi.. to tragedia. Jeśli bym był gejem, nie oszukiwałbym drugiej osoby i nie niszczył jej życia. Takie osoby chyba szczególnie mają spotęgowaną potem traumę rozpadem związku, tym, że ktoś zostawił ją dla kogoś innej płci. I pytania, czy była wystarczającą/atrakcyjną kobietą? (prawdziwym mężczyzną).
A kwestia zajmowania się rodziną, to odpowiedzialność. Niektórzy nie dorastają do tego.

ad.2. Jak to się nie da odratować? Operacja zmniejszenia żołądka, odsysanie tłuszczu, branie leków na serce. Jak miała to zrobić? Na przykład zwykłym szantażem – jedź ze mną do szpitala i walcz o siebie, albo więcej do Ciebie nie przyjdę. Wiesz, to jakby przychodzić do alkoholika i podawać mu piwo – dokładnie to samo co w jego przypadku podawanie kubełka kurczaków. Więc moim zdaniem to źle o niej świadczy i nie jest dla mnie usprawiedliwieniem śmierć brata czy chęć ulżenia cierpiącemu. Nie wiem.. mój brat alkoholik będzie w tragicznym stanie, a ja będę do niego chodził i przynosił mu, podawał flaszki? Wkurza mnie to po prostu.

Poza tym on był w takim stanie, że się kwalifikował na pilne zabranie przez karetkę – a ze szpitala potem by go już nie wypuścili ot tak.

ad.3. Tu najważniejsze było pierwsze i ostatnie zdanie. Wrzutka z Polską to tylko taki przykład.
Jest tu ukazanie (i uzasadnienie) autodestrukcji, jako „normalne” zachowanie kogoś, kto utracił bliską osobę. Ludzie na całym świecie tracą bliskich, a nie każdy potem zapija się, skacze, ćpa czy tyje. To jest w naszych głowach. Albo ktoś ma silną psychikę, rozum i potrafi sobie racjonalnie spojrzeć na otaczającą rzeczywistość i postępować zdroworozsądkowo, no albo właśnie.. niszczy się by umrzeć. I ludzie robią owację na stojąco dla takiej postaci, która najpierw odrzuciła rodzinę dla kogoś innego, potem po śmierci tej osoby, dalej olewała jedynych bliskich jacy zostali i staczała się. Egoista pielęgnujący swoje cierpienie. Są tacy ludzie, którzy uwielbiają być nieszczęśliwi i zamiast zmienić coś, działać, to tkwią w tym bo sprawia im to jakąś dziwną masochistyczną przyjemność. Gość nie wróci do życia partnera i po prostu zajada się na śmierć tkwiąc w tym „czymś”.

Córki nie widział 8 lat. Płacenie minimalnie wymaganej kwoty kasy co miesiąc, to nie jest wychowanie. Dzieci potrzebują bliskości, uwagi, uwagi – obecności – czegoś czego się nie kupi i wynagrodzi żadna kasa. Ja osobiście nie miałem żadnego wujka, więc teraz jako wujek chcę dać siostrzeńcowi to czego nie miałem. Nie poprzez drogie zabawki, a obecność, zabawę, poświęcaną uwagę. Stąd tak postrzegam „zainteresowanie”.

No wiem, film przedstawia to, co przedstawia. Taki scenariusz. Jasne. Tylko wg mnie jest on nierealistyczny. Może nie musi być.., no ale skoro jednak to dramat.. Jedyne co wiemy o jego stanie zdrowia to to, co sobie wyczytał na necie wpisując swoje ciśnienie. Oraz opinię opiekunki, że „zostało mu kilka dni”. Wielkie zdolności przewidywania. Nie kpię, tylko to jest niewiarygodne. Organizm człowieka jest skomplikowany, a tu jest przewidziany cały scenariusz co do momentu śmierci.
A córka mogła być gdzieś na wyjeździe, być chora na grypę albo zaproszenie olać (takie inne realne scenariusze).

ocenił(a) film na 10
MILF_06

Tak, widziałam, że wysoko oceniłeś, z tymże gdybyś ocenił nisko, to też przecież nie miałabym pretensji. A dzielić się refleksjami jest bardzo dobrze, przy czym odpisałam, bo skierowałeś swój wpis do mnie, więc chyba o to chodziło.

ad.1 W pełni się zgadzam. I dlatego też podoba mi się, że film taktuje o takiej właśnie historii, bo sytuacja kobiety w ten sposób potraktowanej jest naprawdę fatalna.

ad.2 Już komuś pisałam na temat operacji zmniejszania żołądka tylko niestety w innym temacie pod tym filmem. Po pierwsze żeby zrobić jakąkolwiek operację pacjent musi być w dobrym stanie, musi być naprawdę stabilny. Charlie miał zniszczone serce i nie tylko. Nie przeżyłby nawet znieczulenia. Kolejna kwestia to ubezpieczenie. Tylko część z nich pokrywa operację zmniejszania żołądka. Wcale nie łatwo o takie ubezpieczenie, które by taki zabieg obejmowało. Kolejna kwestia koszty życia po operacji. I o tym pisałam w tym drugim temacie więcej, bo swego czasu leciało sporo seriali reality na temat leczenia otyłości za pomocą operacji zmniejszania żołądka i trafiłam na jeden, który w przeciwieństwie do innych omawiał kwestie ubezpieczeń pokrywających taką operację, kosztów operacji, sytuacji prawnej szpitala, procedury klasyfikowania do takiej operacji i co najważniejsze kosztów życia po tej operacji. Powszechnie przedstawia się operację zmniejszania żołądka jako coś cudownego i skutecznego kompletnie pomijając jak kosztowne jest życie człowieka po operacji. To nie jest tak, że sam żołądek zostaje zmniejszony. Usuwa się fragment przewodu pokarmowego i skutek jest taki, że osoba po operacji nie jest w stanie przyswajać różnych substancji z pokarmu w związku z czym musi odżywiać się specjalnymi odżywkami, które są specjalnie stworzone, że już są tak obrobione jak to, co normalnie dzieje się za sprawą normalnego przewodu pokarmowego - pacjent jest w stanie taki pokarm zaabsorbować, ale te preparaty są bardzo drogie. Dlatego nawet jeśli ma się do czynienia z młodym i sprawnym jeszcze (nie jak Charlie) otyłym pacjentem, i nawet jeśli uda się załatwić mu opłacenie samej operacji, to nie zawsze się ją przeprowadza, bo byłoby to nieodpowiedzialnym skazaniem człowieka na śmierć jeśli nie będzie mieć pieniędzy na te specjalne odżywki. Był przykładowo omawiany przypadek młodej dziewczyny w wieku gdzieś 22 lat, ogólnie sprawnej, normalnie poruszającej się, ze sprawnym sercem itd., z bardzo dobrym pozytywnym nastawieniem. Miała ubezpieczenie, ale nie obejmowało operacji. Szpital z czyjąś tam jeszcze pomocą zgodził się ją zrobić bez brania pieniędzy od dziewczyny, ale nadal pozostawała kwestia za co będzie się odżywiać po operacji. Była możliwość ufundowania jej paru miesięcy, ale i tak nie było na resztę i przy jej przeciętnych zarobkach nie miałaby po prostu szans. W zwiazku z tym nie zrobiono jej tej operacji, bo co z tego, że operacja pomogłaby jej schudnąć, skoro bez ciągłego dostępu do specjalnego odżywiania niedługo potem by umarła.

Charlie odłożył jakieś pieniądze dla Ellie, ale tylko dlatego, że nie wydawał na siebie zbyt dużo. Przy takich zarobkach nie starczyłoby mu na opłacenie odpowiedniego ubezpieczenia czy/i operacji, a już przede wszystkim na żywienie po operacji. Poza tym popadnięcie w otyłość było dla niego narzędziem autodestrukcji, więc żeby faktycznie móc z tym pracować i jakoś to leczyć trzeba by usunąć faktyczny powód autodestrukcji, czyli to, co wywoływało przymus do owego samoniszczenia. Potrzebna byłaby więc bardzo zaawansowana pomoc psychologiczna, co znowu kosztuje jak i zwykle długo trwa. Poza kwestią, że musiałby widzieć w tym sens, umieć wybaczyć sobie i widzieć w ogóle sens ratowania siebie. Mógłby go zobaczyć po jakimś czasie psychoterapii, ale żeby ją zacząć musiałby już je odczuwać i koło się zamyka, więc w jego sytuacji ratunek nie wydaje się nijak możliwym.

Wspominasz o odsysaniu tłuszczu, ale to ma sens, gdy tłuszczu nie jest wiele i znowu taki zabieg wcale nie jest taki bezpieczny i żeby go przeprowadzać osoba musi być w ogólnym dobrym stanie zdrowia. Charlie nie przeżyłby nawet znieczulenia. Nie ma leków na przerośnięte serce. Możliwości farmakologiczne są bardzo ograniczone. On ma wyniszczone organy. Napisałam, że uważam, że nie byłoby możliwym uratowanie go, no bo w jaki sposób? Nie da się zoperować serca takiej osobie. Nie da się nic zrobić.

Akurat jeśli chodzi o alkoholika, to jeśli odstawisz mu gwałtownie alkohol, to masz ogromną szansę, że go tym zamordujesz. Organizm dostosowuje poziomy neuroprzekaźników do stanu obecności alkoholu. Nie wolno u faktycznego alkoholika odstawiać alkoholu z dnia na dzień bez podawania jakichś leków wyrównujących neuroprzekaźniki. Tak więc to piwo, o którym wspominasz, mogłoby owemu alkoholikowi uratować życie. Przy nadużywaniu jakichś substancji czy choćby i właśnie jakiejś takiej diecie trzeba koniecznie brać pod uwagę to, że po dłuższym czasie organizm dostosowuje wytwarzanie różnych substancji do tej właśnie diety i nagła jej zmiana czy nagłe odstawienie czegoś typu alkohol, może być niesamowicie niebezpieczne.
Nie mówię, że Charliego zabiłoby niezjedzenie kurczaków, ale gdyby mu nagle zacząć podawać małe porcje jedzenia, do którego trawienia jego organizm nie byłby przyzwyczajony, to jak najbardziej można by go w ten sposób zabić nawet gdyby nie miał chorego serca. Wystarczy, że w diecie nagle byłoby za mało węglowodanów, co uderzyłoby w pierwszej kolejności w mózg, a następnie w serce i wątrobę.
Nawet coś tak banalnego jak przejście na dietę opartą wyłącznie na zbożach, co się robi na 10 dni, przy leczeniu makrobiotycznym, może byc niebezpieczne dla ludzi, którzy nie mieli wcześniej w swojej diecie zbóż (istnieją tacy), bo nie są przystosowani do ich trawienia. Czytałam nawet o zgonach w wyniku tego.

Odnośnie tego widzenia ratunku w szpitalu, to jest to jakieś nieporozumienie. Po pierwsze nawet w Polsce szpitale nie przyjmują ludzi bez ubezpieczenia, a co dopiero w USA. Jeśli pacjent zadeklaruje, że potem pokryje rachunki, to mogą przyjąć, ale pobyt w szpitalu jest tak drogi, że na długo by mu tych pieniędzy nie starczyło. Pomóc w takim stanie i tak by mu nie mogli, natomiast uczyniliby horrorem końcówkę jego życia. Nie wiem czy byłeś kiedyś w szpitalu i zdajesz sobie sprawę jak człowiek jest tam traktowany. Na filmach to wszystko oczywiście wygląda pięknie, ale w rzeczywistości trzeba być naprawdę silnym fizycznie jak i psychicznie, żeby wytrzymać jakoś pobyt w szpitalu.

ad.3 No więc właśnie sam piszesz, nie każdy reaguje w dany sposób, ale tak reagujące osoby są, więc dana historia może dotyczyć takiej osoby - konkretnej osoby, a nie każdego, nie ogółu ludzi. Co do tej silnej psychiki, to bym polemizowała, bo to jest dużo bardziej skomplikowane. Ja osobiście nie chciałabym mieć w otoczeniu samych takich ludzi, których stawiasz jako wzór prawidłowo reagujących. Im płytsza osoba, bardziej egoistyczna i pozbawiona empatii, tym lepiej znosi ciosy losu i tym trudniej by się w ten sposób załamywała jak Charlie, ale czy to znaczy, że taka osoba jest wartościowsza? Na pewno nie dla mnie. Tu mogłabym polecić książkę "Cienie miasta" Arnolda Mindella i w ogóle całą jego technikę psychologii zorientowanej na proces. Osoby, które przez ogół mogą się wydawać słabsze i będące nieudacznikami w istocie rzeczy są często bardzo wartościowe, a ich istnienie ważne dla ogółu społeczeństwa. Wrażliwość nie jest słabością ani wadą. Gdyby Charlie był egoistą nie zadręczałby się poczuciem winy, nie przejmowałby się bliskimi, a wyłącznie sobą i żyłby sobie szczęśliwy i calkiem prawdopodobne, że szczupły. Bo nie oszukujmy się, ale miło przecież jest być szczupłym, człowiek dobrze się czuje, więc jeśli ma się na uwadzę przede wszystkim siebie, to człowiek też dogadza sobie w dbaniu o swoja sylwetkę.

Co do córki, to przecież było powiedziane, że Charlie zabiegał o kontakt z nią od samego początku rozłąki z rodziną, ale matka się na to nie zgadzała. Przecież kiedy matka dostaje całkowitą opiekę nad dzieckiem, to jeśli chce może zablokować ojcu możliwość zbliżania się do potomstwa. Jedyne co mógł robić, to łożyć pieniądze i jest powiedziane, że łożył i nie jak piszesz minimalną kwotę, ale więcej. Dziwnie to wszystko oceniasz. Facet porzucił żonę dla kochanka, utracił w związku z tym prawa do dziecka, a Ty piszesz, że powinien wrócić do żony i córki. Tu się przecież liczy też czego chciała w takiej sytuacji żona, a nie odniosłam wrażenia, żeby w tamtym okresie chciała jego powrotu i trudno się temu dziwić. Jest zupełnie normalną z jej strony reakcją, że nie chciała go widzieć i nie chciała jego udziału w życiu córki.

Twierdzisz, że film jest nierealistyczny, bo pokazuje jeden z zupełnie możliwych przebiegów wypadków, a nie inny. Byłby nierealistyczny, gdyby przedstawiał nierealistyczną historię. Jeśli dany film pokazuje np. wypadek samochodowy, to idąc Twoim tokiem rozumowania można by twierdzić, że to nierealistyczne, bo samochody mogły się nie zderzyć. Mogły się minąć, ale też właśnie mogły się zderzyć. Dopóki pokazywany przebieg wypadków jest możliwy, czyli realny, dopóty film jest realistyczny.

I jeszcze odnośnie tej jego diagnozy. Wydaje mi się, że ta Azjatka była pielęgniarką, więc miała zarówno doświadczenie jak i wiedzę. Nadal uważam, że mogła dość łatwo przewidzieć jak długo on jeszcze pożyje. Są dolegliwości gdzie jest to trudniejsze, ale w przypadku serca raczej jest łatwiej. Z tymże gdyby powiedziała, że pożyje jeszcze kilka miesięcy, to pomijając to, że może wtedy nie uparłby się tak na jak najszybszy kontakt z córką, poza tą jedną sprawą, diagnoza nie miałaby żadnego wpływu na wygląd reszty scenariusza. Czułby się coraz gorzej, co jest zupełnie możliwe i zmarłby po prostu wcześniej niż według jej przewidywań.

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Dzięki za wyjaśnienie, opisanie kwestii operacji zmniejszania żołądka. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, z czym się to wiąże (po). Zdrowotnie i finansowo. Więc jasna sprawa.

Mówimy tu o jego stanie zdrowia teraz, że nic się nie da zrobić, nie da się operować czy nawet znieczulić. Natomiast to był proces trwający latami. 8 lat nie widział córki, z dnia na dzień tak nie przytył, więc choćby dajmy na to 4 lata wcześniej można było coś zrobić. Albo i jeszcze wcześniej. Np. rok po śmierci ukochanego. Czytam, że przyjmuje się, że okres żałoby trwa rok. No cóż, dla niektórych ona trwa do końca życia. Są chyba różne etapy, przez które się przechodzi w procesach żałoby czy rozstania. Ale tak, wiem, opisujemy tu taki scenariusz, a nie inny.

Całkowita racja, że musiałby widzieć sens w ratowaniu siebie, wybaczyć sobie. To jest najtrudniejsza w tym rzecz.

Z alkoholizmem chodziło mi o podanie przykładu. Nie jestem specjalistą, żeby wdawać się w szczegóły różnych aspektów tego procesu. Miałem na myśli porównanie otyłość-kurczaki, alkoholizm-flaszka. Osobiście nie przykładałbym ręki do czegoś, co może szkodzić drugiej osobie. Jeśli ona nie chce sobie dać pomóc, to trudno, ale przynajmniej swoją postawą nie akceptować tego i nie brać w tym udziału. Zresztą trudno jest komuś pomóc, wiem to, człowiek spotyka się z agresją. Żeby się odczepił i zajął sobą. W ogóle to: „zajmij się sobą” w moim świecie, dla mnie, wyraża coś bardzo pogardliwego i przykrego.

Jasne, sprawa diety, przyjmowania różnych pokarmów, przystosowanie organizmu itd. jest ważna, każdy przypadek człowieka jest inny i wszystko powinno się dokładnie przeanalizować i konsultować ze specjalistami, zanim cokolwiek zacznie się robić.

Nie byłem w szpitalu i nie chciałbym być. Jedyne moje doświadczenia, przypadki z którymi się zetknąłem, to darmowa (tzn. opłacana ze składek zdrowotnych co miesiąc przez lata) służba zdrowia (karetki), darmowe leczenie w szpitalu, znam kilka osób które były hospitalizowane i nie ponosiły żadnych dodatkowych kosztów tego. Ale wiadomo, że USA to co innego (sprywatyzowana służba zdrowia), no i że u nas, to każdy przypadek dolegliwości wymagającej ratunku jest inny. I są leczenia nierefundowane.
A propos nierefundowania, mega przykre jest, kiedy jakaś genetyczna choroba dotyka małe niewinne dziecko, leczenie wymaga zebrania milionów złotych, i nie udaje się zebrać albo i tak to jemu nie pomaga. I w tym kontekście, jak patrzeć na osobę która sama się zabija?
Nie lubię samobójców, bo uważam, że nie ma sytuacji z której nie ma wyjścia. Że zawsze można coś zmienić, coś zrobić – niezależnie od tego co się wydarzyło, co osobę spotkało.
Aczkolwiek jestem za pełną wolnością – poza jednym warunkiem; że nie ma to żadnego wpływu na innych ludzi. Wtedy niech każdy robi sobie co chce. Ja np. mogę nie widzieć sensu życia (co akurat ma miejsce) i żyć nie nadając sobie jakiegoś własnego sensu, ale po prostu realizując, robiąc to, co sprawia przyjemność. Dopóki to nie wpływa na innych.
A najgorszy przykład samobójcy wg mnie, to wskakujący pod pociąg. Bo psuje plany setkom ludzi wstrzymując przejazd i blokując całą trasę na długi czas.

Rozróżnijmy dwie rzeczy: sposób reagowania na losowe wydarzenia nas dotykające, a ocena / wartościowanie kogoś przez pryzmat tego jako wrażliwego / egoistę. Ja np. jestem wrażliwy, pomocny i chyba nie można mnie nazwać egoistą, a wyciągnąłem lekcję z własnych doświadczeń co do reagowania na różne rzeczy. Kiedyś np. załamałem i popadłem w stany depresyjne, a teraz wiem, że można/warto postępować inaczej – cokolwiek się dzieje, nie załamywać się, tylko działać. Przyjmować to co jest i szukać rozwiązań. Załamywanie się, zamykanie się i uprawianie autodestrukcji w niczym nie pomoże przecież, niczego nie zmieni.

Dodam tu jeszcze aspekt czegoś takiego jak – posiadanie świadomości (świata, życia, zjawisk). Wiesz, inaczej zniesie wydarzenie losowe ktoś, kto ma świadomość kruchości i nieprzewidywalności życia, tego że codziennie można zginąć i nie ma się na to żadnego wpływu (np. ktoś naćpany wjedzie w przystanek i zabije Ci mamę tam akurat czekającą). A inaczej ktoś, kto żyje w różowym świecie i nigdy nie miał żadnych refleksji dotyczących życia, śmierci itd.
Ja jestem przygotowany, albo inaczej: nie będę zszokowany jeśli wydarzyłoby się coś tragicznego w moim świecie, bo zdaję sobie od dawna sprawę z takich możliwości. Oczywiście będę zaskoczony i byłoby mi przykro to zaakceptować, ale bym to przyjął i żył dalej jakoś sobie z tym radząc.
Dzięki za polecenie książki. Z chęcią się zapoznam.

Z córką sprawa jest przykra, bo z jednej strony matka nie zgadzała się na kontakt, a z drugiej córka ma o to pretensje, wyrzuty do ojca.
Nawet jeśli nie miał praw, mógł w jakiś sposób nawiązać kontakt i stopniowo naprawiać relacje. Ojcem i tak będzie na zawsze. Ale to, że ona by nie chciała jego powrotu to zrozumiałe – była bardzo skrzywdzona.

Ok., zgadzam się, film był realistyczny, pokazujący po prostu jeden z możliwych przebiegów tej historii. A wymyślić alternatywnych scenariuszy można by mnóstwo.

skt84

W filmie nawet przez sekundę nie ma niczego, co by wskazywało, że główny bohater wini kogokolwiek za swoją otyłość.

skt84

Oj, chyba za bardzo próbujesz być anty-progresywny. Tylko tacy jak Ty mogą upchnąć temat body positive i koloru skory w miejscu, które nie ma w ogóle z tym związku. No cóż, wpadłeś w tę samą dziurę, w która wpadli ludzie, których krytykujesz za radykalne propagowanie swoich poglądów. Widać, ze kompletnie nie wiesz, czym jest otyłość i Twoje pojęcie o tym kończy się na „jedzeniu za dużo”. Podpowiem Ci, że nie znam osobiście żadnej osoby otyłej, u której problem z wagą nie wynikałby z problemów ze zdrowiem psychicznym. Chociażby zajadanie się w sytuacjach stresowych. Nie mówiąc o lęku przed terapią, która miałaby im pomoc. Wszystko przez ludzi takich jak Ty, którzy myślą, ze to wszystko przez lenistwo i obżarstwo. Problemem nie są otyli, a głupi ludzie, którzy myślą, że są lepsi od innych na podstawie wagi.

EspresskA

transformersy spróbuj, pewnie nie nuda...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones