Rozumiem, że reżyser kocha Broder Colie, ale zbyt po macoszemu potraktował labradory, co zagłuszyło odbiór filmu. Żaden labrador nie siedziałby spokojnie, gdy jego pan odchodzi gdzieś z innym psem no i mało który pozwoliłby zjeść spokojnie obiad innemu psu, kiedy sam nie dostał jeszcze nic do miski. To tylko jedne z wielu niedopracowanych scen z drugoplanowymi psiema postaciami. Ale sama historia bardzio przyjemna.