PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30823}

Próba orkiestry

Prova d'orchestra
7,4 1 461
ocen
7,4 10 1 1461
6,6 5
ocen krytyków
Próba orkiestry
powrót do forum filmu Próba orkiestry

Intrygującą kompozycje stworzył Fellini w tym krótkim telewizyjnym filmie. Żartobliwy paradokument o współczesnej orkiestrze symfonicznej przekształca się w groteskowy strajk muzyków, przypominający prowokacyjne przedstawienia włoskich Futurystów z początku XX w. Zakończenie rozpływa się z kolei w poetycko-metaforycznym zawieszeniu...
W tej niejednolitej, przewrotnej konstrukcji najlepsza wydaje mi się część pierwsza. Z humorem i sympatią reżyser portretuje w niej muzyków – zwykłych ludzi z codziennymi problemami, którym dane jest partycypowanie w świecie sztuki. Każdy odnosi się do tego inaczej, każdy przeświadczony jest o swojej niezbędności... Galeria tych portretów jest wprost rewelacyjna.

„Próba orkiestry” z pewnością nie należy do wielkich arcydzieł Felliniego. To po prostu dobry film wybitnego reżysera. Ogląda się go sympatycznie, jego treści i sytuacje są klarowne, a konstrukcja pomysłowa. Poza świetną galerią barwnych typów, tworzących tytułową orkiestrę największą wartością filmu jest chyba hołd, jaki Fellini składa muzyce, a zarazem całej ludzkiej twórczości. Hołd specyficzny, przewrotny, ale niewątpliwie szczery.

Woyciesz

Nie zgodzę się, że film ten nie należy do arcydzieł. Wzruszył mnie dogłębnie, a pod koniec wręcz przeraził. Można doszukac się mnóstwa metafor, chocby przewrotnosci natury ludzkiej, a przede wszystkim - komentarz Felliniego, któremu tęskno do starych dobrych lat. A czym stały się krzyki dyrygenta po wyciemnieniu ekranu, kiedy słyszymy już tylko, jak ubliża muzykom? Czyż przez chwilę nie jest idealnie wyczuwalna aluzja do innego "dyrygenta", tak znienawidzonego przez świat?

Jak dla mnie - film z wieloma dnami, przerażająca krytyka współczesności - świata, który coraz bardziej wyzbywa się zasad, pasji i zamiłowania, a ich miejsce zajmuje karieryzm, pieniądze i rewolta.

the_boutique

W takim razie widzimy ten "Próbę orkiestry" bardzo odmiennie - ale to chyba dla niej lepiej!
Mnie film nie przerażał, bo czułem w nim przede wszystkim pewne przymróżenie oka, a nie gorzkie diagnozy. Odczytałem raczej ironiczny (może nawet szyderczy) uśmiech, a nie grymas przerażenia...
A arcydziełem dla mnie nie jest, bo arcydziełami Felliniego są w moim przekonaniu "Casanova" i "8 i pół", a "Próbie orkiestry" jednak do tego poziomu nieco brakuje...
Pozdrawiam!

P.S. A to chyba nawet nie była aluzja, tylko dyrygent rzeczywiście zaczął mówić po niemiecku (co zresztą też odczytuję jako żart, nie odbierając jednocześnie temu pewnej posępności)

ocenił(a) film na 9
Woyciesz

Zgadazm się z "the boutique".
Film ponadczasowy. Orkiestra, choć ukazana ciekawie, jest w tym filmie uosobieniem narodów, rewolucji, dążenia do zmian - niekoniecznie na lepsze.

darkzone

Fellini, owszem, był strasznym zgrywusem, ale był też strasznie przywiązany do tradycji i nie godził się z bezdusznym rozwojem cywilizacji. Dla mnie, jest to ewidentna krytyka właśnie owej bezduszności. Nie można zapominac, że Fellini zaczynał jako rysownik odpowiedzialny za satyrę polityczną w piśmie Mark Aurelio. I potrafił bezlitośnie dostrzegac luki współczesnego świata, co wykorzystywał w większości swoich filmów.

Nie można porównywac Próby z 8 i pół czy Casanovą. Każdy ten film był przecież zupełnie inny. Próba to paradokument, 8 i pół to głęboka psychoanaliza, a Casanova to groteskowy erotyk w charakterystyce maskarady... Próba, jak dla mnie oczywiście, nie odstaje od tamtych utworów. Ma po prostu całkiem inną strukturę, co bynajmniej nie dyskwalifikuje jej. W moim odczuciu ;)

pozdrawiam

the_boutique

Zestawiłem te dwa niewontpliwe arcydzieła z "Próbą orkiestry", aby wyjaśnić, dlaczego "Próby" za arcydzieło nie uważam... Nie miałem intencji jakichkolwiek strukturalnych porównań.

W ogóle nie lubię nadużywania słowa "arcydzieło". Dziś o każdym filmie możesz usłyszeć: "Arcydzieło"!

A wg mnie w filmowym arcydziele musi być pewien zamaszysty plan intelektualny, jakiś powiew, który podskórnie zaświadcza, że oglądasz coś niezwykłego, wreszcie zjawisko zwane "nudą arcydzieła"...
Jakoś "Próba orkiestry" w moim przekonaniu tego nie osiągnęła. Podkreślam jednak, że nie umniejsza to jakości samego filmu.

Przypomniał mi się a propos naszej rozmowy taki dowcip rysunkowy, nieznanego mi autora. Rozmawia dwuch reżyserów: "Ilekroć chcę zrobić jakiś nieambitny film, zawsze mi nie wychodzi".
Pozdrawiam raz jeszcze!

Woyciesz

a ja sie zgadzam z b.
mnie sie ten film podobal az taz, ze az sie tu zarejestrowalam :)
genialna niewymyszona wieloznaczna metafora. rewolucja, rozpad wartosci, egzystencjalizm, kryzys autorytetow, zdresienie spoleczenstwa i sztuki...
a co symbolizowala kula rozwalajaca budynek? otoz ze znajomymi doszlismy do wniosku, ze kula ta jest symbolem tego, ze wspolczesna cywilizacja kuleje ;)

pozdrawiam i witam sie po raz pierwszy tu.

Woyciesz

Ależ przecież zestawienie tak różnych filmów ze sobą prowadzi w naturalny sposób do porównań strukturalnych, bo inaczej nie powinno się w ogóle ich ze sobą porównywac pod kątem ich "arcydziełowości".

Ja równiez staram się nie nadużywac słowa arcydzieło, ale nie ukrywam, że Fellini to postac mi szczególnie bliska i automatycznie znajduję w każdym jego filmie nutkę geniuszu. Pewnie, że w jednym więcej, a w innym mniej. Ale w takim np. Spidermanie nie znajdziesz geniuszu wcale ;)

Jak sądzę, bohaterami tego dowcipu nie są lub zdecydowanie są reżyserzy z Hollywood?

pozdr

the_boutique

Hmm, jestem ciekaw czy taka kumulacja zainteresowania tym filmem wynika z jakiegoś niezrozumiałego zbiegu okoliczności, czy po prostu wszyscy byliśmy wczoraj w katowickim Rialcie na przeglądzie Felliniego? ;)

the_boutique

raczej to drugie :)
generalnie stwierdzam, ze fellini odmienil moje zycie, chociaz w sumie zrobil to wespol z nino rotą/ninem rota.

pani_marta

To prawda, Nino Rota tworzył wspaniałą muzykę. Właściwie nie wyobrażam sobie filmów maestra bez muzyki Roty. Tworzą nierozłączną całosc. Pozdrawiam.

the_boutique

Temat mój, jak wynika z jego daty jest nieco starszy. "Próbę orkiestry" oglądałem na własną rękę, po czym z zakłopotaniem stwierdziłem, że nikt przede mną się o tym ciekawym filmie nie wypowiadał. Do Katowic mi zresztą dosyć daleko :]

Widzę, że tu liczni urzytkownicy "zgadzają się" z the botique i przyznam, że trochę tego nie rozumiem, bo w moim przekonaniu nie ma między nami jakiejś specjalnej rozbieżności! Film ten postrzegam tak jak to opisałem w temacie, czyli POZYTYWNIE. Jedyną rozbieżnością jest plasowanie go w dorobku Felliniego. Mam opór przed stawianiem go na równi z jego arcydziełami (z przyczyn które opisałem wyżej), ale np. mój brat uważa "Próbę orkiestry" za najlepszy film Federica w ogóle! Jakoś tam to rozumiem i akceptuję taki punkt widzenia.
Poza tym Fellini należy do tych artystów, którzy naprawdę nie wymagają naszej obrony.

P.S. Owi reżyserzy faktycznie byli ucharakteryzowani tak mniej więcej na artystów europejskich z lat 60 - 70...
Czyżbyś miał jakieś obiekcje wobec mistrzów Hollywoodu? Dla mnie Chaplin, Ford, Huston, Wilder, czy Capra to jedni z największych twórców filmowych, jakich miała zaszczyt nosić nasza nędzna planeta :P

ocenił(a) film na 9
Woyciesz

Zgadzam się z "the boutique" bo on inaczej niż Ty ten film postrzega. Tak jak ja. I tyle. I kompletnie nie chodzi mi o to, czy zwiecie go arcydziełem.

Ty w swoim pierwszym poście określiłeś ten film głównie jako "hołd dla muzyki". Może też. Ale wydaje mi się, że muzyka jest tutaj zjawiskiem drugoplanowym. Czowiek, i jego głupia natura (dążenie do zmian, bezmyślnego "ulepszania") są według mnie głównym tematem filmu.

Kulę burzącą na końcu dom postrzegam jako wstrząs, impuls, tragedię, jaka musiała dotknąć tych ludzi, żeby zaczęli logicznie myśleć. Ma to dla mnie szczególnie ponadczasowy wymiar bo jest tak np. z narodem polskim. Gdy byliśmy pod zaborami, w trakcie 2 wojny światowej, czy w czasach komunizmu to naród się jednoczył i konsekwentnie dążył do wyzwolenia. Teraz, gdy jesteśmy wolni w zasadzie sami nie wiemy co z sobą zrobić (chodzi mi głównie o polityków). Jeśli ktoś nie wie o co mi chodzi to niech sobie obejrzy dowolne wiadomości :(

Tak samo ta orkiestra. Gdy był spokój to kłócili się, wymyślali problemy. Dopiero potężny wstrząs spowodował, że się ocknęli.

p.s. Obejrzałem na przeglądzie w Rialcie :]

darkzone

Owszem, bo Hollywood to dla mnie siedlisko kiczu, tandety i blichtru. I cóż z tego, że 60 lat temu byli tam ludzie tacy, jak Chaplin (anglik)? Jak Welles czy Buster Keaton (którego z kolei poważam wyżej od wymienionych przez Ciebie). Największych twórców kina i tak dała światu Europa, a ja nie wyobrażam sobie kina bez Bergmana, Felliniego, Bunuela, Antonioniego, Rosselliniego czy Truffauta. Ameryki nie mogę ścierpiec za to, że przez nią potęga filmu zmalała, miliardowe produkcje z banalnym morałem na końcu, nastawione tylko na zysk, ogłupiły społeczeństwo, zaniżyły oczekiwana wobec filmu i wypchnęły kino wielkie, kino artystyczne.

A co do Próby - od początku przecież napisałem, że jedyne, z czym nie zgadzam się w Twoim poście, to nie zakwalifikowanie Próby do arcydzieł Felliniego ;) I tylko o to mi chodziło. Ale jest to jedynie moja opinia, a nie jakaś powszechna prawda.

pozdrawiam ;) (także przeglądowiczów - życzę nam miłych seansów we czwartek i niedzielę!)

Woyciesz

darkzone - nie podważaj tak od razu mojej opinii, że film jest hołdem złożonym Muzyce (czyli szerzej: Sztuce), ponieważ z tego co czytałem to było jedno z naczelnych intencji filmu. Przypominam także, że kilka miesięcy po premierze "Próby orkiestry" przyjaźń Felliniego i Nino Roty zakończyła się z powodu śmierci tego drugiego.
Dlaczego film nie dzieje się w cyrku, czy teatrze, co może bardziej pasowałoby do Felliniego?...
Po namyśle widzę, że nasze opinie różnią się głównie z następującego powodu: film dzieli się na 3 nierówne części - realistyczny i z pewnością żartobliwy paradokument, dalej popada w futurystyczną groteskę, by w finale przejść w liryczny obraz, przypominający trochę ostatnią scenę z "Wesela" Wyspiańskiego. Mnie najbardziej użekła część pierwsza, a dalej było nieco gorzej, Was zaś z tego co widzę chyba głównie ostatnia.
Stąd rozbieżności, nie przekreślające, wydaje mi się, słuszności Waszych i moich spostrzeżeń.

the botique - nie wylewaj dziecka z kąpielą ;) Pomyśl jak wyglądałoby Kino (napisałbym nawet górnolotnie: świat) bez "Obywatela Kane'a", "Dwunastu gniewnych ludzi", "Garsoniery", bez postaci stworzonych przez Katharine Hepburn, Humphreya Bogarta, Henrego Fondę, czy choćby nawet Marylin Monroe i Johna Wayne'a!
W najlepszych Hollywoodzkich dziełach złotego okresu (powiedzmy 1940-1965) jest pewna specyficzna cecha, którą owe filmy dzielą z dziełami mojego Mistrza, Akiry Kurosawy. To integralne połączenie kina, które trzeba nazwać wprost - rozrywkowym z niekwestionowalną biegłością techniczną i szeroko pojmowaną głębią (założenia całości, kreacji aktorskich, wreszcie poruszanych problemów). Niestety, ani śladu po tym nie pozostało we wzmiankowanym przez Ciebie "Spidermanie" i jemu podobnych...

Aby było jasne: jak wysoko cenię kino europejskie, dość spojrzeć do moich Ulubionych. Moją miłością pozostają jednak w kolejności: kino japońskie, kino polskie i właśnie "starego Hollywoodu".

Pozdrawiam obu panów oraz pozostałych widzów bezcennego przeglądu!

Woyciesz

Podobała mi się cała Próba, a nie tylko któraś jej częsc. Osobiście jestem zwolennikiem dokumentaryzacji w filmie, ale cały film wywarł na mnie takie ogromne wrażenie właśnie dlatego, że podobała mi się całosc!

Toc wspomniałem w swoim poście Wellesa, co chyba w naturalny sposób nasuwa Kane'a... Pomyślałem, jak wyglądałby ten świat i śmiem twierdzic, że wcale nie tak źle. Ale nie potęgujmy absurdalnej dyskusji - zupełnie nie wiem po co podałeś za przykłady wielkich hollywoodzkich twórców sprzed pół wieku, skoro komentując dowcip rysunkowy, który przytoczyłeś, w oczywisty sposób odnosiłem się do hollywoodzkich reżyserów czasów współczesnych... Jest garstka dobrych i ambitnych reżyserów, osiadłych w hollywood (chocby Spielberg, który od czasu do czasu ma jakieś przebłyski i zrobi naprawdę dobre kino), ale przyznasz chyba, że przeważającą większosc stanowią karierowicze-rzemieślnicy. I do nich się odnosiłem.

pozdrowienia odwzajemniam :)

the_boutique

Dowcip pochodził jeszcze z lat 70. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Nie wiem trochę, dlaczego miałbym nie przywoływać twórców starego Hollywoodu, skoro Ty porównujesz "Próbę orkiestry" (1978) z produkcyjniakami "hollywoodzkich reżyserów czasów współczesnych"... Z całą pewnością masz jednak rację, że trochę zagalopowaliśmy się w tej coraz bardziej wyabstrachowanej dyskusji. Aby jakoś ją domknąć napiszę tak:

"Próbę orkiestry" naprawdę warto obejrzeć. Aż wstyd, że jeszcze tydzień temu mój niedoskonały komentaż był jedyną wypowiedzią dotyczącą filmu! Osobiście, choć obraz mi się podobał nie rozpływałbym się nad jego znakomitością. Z dyskusji widać jednak, że może on autentycznie poruszać i fascynować.
Po namyśle napiszę więc tak: nie ulega wontpliwości, że jest to jedno z największych arcydzieł w dziejach filmu telewizyjnego.

Pozdrawiam i dziękuję za Wasze wypowiedzi!

Woyciesz

W którym miejscu porównywałem Próbę Orkiestry z hollywoodem?? Moglibyśmy opierac dyskusję na faktach w niej przytoczonych, a nie na zmyśleniach i dopowiedzeniach?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones