To już nie pierwszy film, w którym Weronika Rosati gra dosłownie minutowy epizod, a pojawia się na plakacie, dodatkowo trailery i materiały promocyjne trąbią o "filmie z Rosati". Za dziewczyną musi stać niezła agencja PR-owa, bo normalnie taka postać z praktycznie zerowym wkładem w fabułę byłaby usunięta ze scenariusza lub wycięta w trakcie montażu.
Myślę, że to jest właśnie odwrotnie. To nie PR Rosati, tylko PR filmu. Liczą na to, że Rosati na plakacie przyciągnie widza.