Ten film zebrał tyle laurów że już więcej nie napiszę. Po prostu podobał mi się, ale jest też niewykle trudny i ciężki w odbiorze. A te widoczki Idaho, to taka mała filmowa poezja.
Trudny do zaakceptowania jest świat realny, w którym żyje bohater. Najbardziej mnie wzruszają przebłyski jego wczesnego dzieciństwa i jego tęsknota na matczynym ciepłem, którego było w jego życiu stanowczo za mało. Żadne dziecko nie powinno być tego pozbawione. Mocny film.