i chyba tylko dla niej warto film obejrzeć.
Ciekawy jest też kontrast - obok drewnianych azjatyckich i niemieckich aktorów ( nie licząc Kinskiego ) grają takie tuzy jak Van Cleef , Kinski , Borgnine a na stanowisku kompozytora zasiada Morricone (!).
Van Cleef otrzymał rolę pilota , który 2 lata odsiadki w więzieniu zamienia na udział w misji , Borgnine odgrywa zafrasowanego zleceniodawcę tejże misji a Kinski...cóż lepiej nie zdradzać.
Większość filmu rozgrywa się w dżungli , gdzie grupa najemników ma za zadanie zniszczyć nielegalne składy opium należące do samozwańczego generała , a pomaga im miejscowy ruch oporu.
Akcja zazwyczaj ogranicza się do szybkich serii z karabinu maszynowego , przeplecionych kilkoma większymi wybuchami. Czyli nic nowego i rewolucyjnego. Jakby jeszcze film nie był specjalnie przystosowany do standardów VHS i ekran nie był miejscami przyciemniony i nieostry to oglądałoby się to w miarę znośnie.
Zauważyłem też ciekawe nawiązanie do filmu Leone "Za kilka dolarów więcej" , gdzie Lewis Collins zwraca się do Van Cleefa per kapitanie a ten poprawia go słowami ( z pamięci ): "kiedyś mówili mi pułkowniku, dawno temu". Cytat mógłby być zupełnie od czapy , gdyby nie fakt , że jest to też pierwsze od 19 lat spotkanie na planie Van Cleefa z Kinskim ( ostatni film "Za kilka dolarów więcej" ).
Podsumowując: średni akcyjniak ze świetną obsadą , typowy dla dekady w której wyszedł. Z uwagi , iż jest to produkcja europejska , brakuje patosu typowego dla takiego kina , za to jest spora dawka kiczu.
Dzięki uprzejmości kanału Stopklatka TV obejrzałem już ( wliczając ten film ) dwie części tej nieformalnej trylogii zintegrowanej jedynie przez tych samych aktorów i nazwisko reżysera. Już nie mogę się doczekać ostatniej.